- Szczegóły
PAŁAC ZAMOYSKICH W JABŁONIU
W skład zespołu pałacowego w Jabłoniu wchodzą: pałac neogotycki, oficyna, ćwierćkolista galeria, kaplica pałacowa, brama wjazdowa z kordegardą, mieszkanie koniuszego, leśniczówka, osada folwarczna tzw. czworaki.
Tomasz hr. Zamoyski wznosi w 1891 roku późno – klasycystyczny dwór. Jego projektantem jest Ksawery de Makowo – Makowski. Budowla ta będąca obecnie wschodnią oficyną pałacową została wzniesiona jako wolno stojąca. Zamoyski od samego początku traktował te budowlę jako rezydencję przejściową. Znaczna powierzchnia zaplecza gospodarczego (kuchnia i pomieszczenia dla służby), dla którego przeznaczono całe wysokie podpiwniczenie budynku, wskazuje na planowaną, pomocniczą funkcję tego budynku.
Neogotycki pałac został wybudowany przez hrabiego Tomasza Zamoyskiego w latach 1904 – 1905 na miejscu rozebranego pałacu Strzyżowskich. Pałac był wzorowany na angielskich rezydencjach z czasów przełomu późnego gotyku i początków renesansu. Jego projekt powstał w renomowanej pracowni, wiedeńskich architektów Fellnera i Helmera. Został wzniesiony na planie wydłużonego prostokąta. Pomieszczenia parteru przeznaczono pod ogólne funkcje mieszkalne i reprezentacyjne. Na pierwszym piętrze ulokowano sypialnie domowników, poddasze przeznaczono na pokoje dla gości.
Centralnym pomieszczeniem jabłońskiego pałacu jest hall. Mieści on reprezentacyjną klatkę schodową oraz okazały kominek. Ściany pokryte są bogatymi boazeriami a strop kasetonami. Niezwykle charakterystyczne dla pałacu w Jabłoniu są duże okna o kamiennych podziałach, typowe dla architektury angielskiej.
Najbardziej "gotycka" w charakterze jest kaplica zamkowa. Dostawiona jest do tylnej ściany galerii, która łączy pałac z oficyną. Jest skromną prostopadłościenną budowlą o wnętrzu oświetlonym przez pięć ostrołukowych okien. W roku 1906 ukończono budowę oranżerii. Była ona pierwotnie przykryta szklanym dachem. W dalszej kolejności wzniesiono kordegardę – domek odźwiernego oraz bramę wjazdową. Wszystkie te budowle ukończono do 1909 roku.
Rezydencja Zamoyskich w Jabłoniu była budowlą bardzo nowoczesną. Zaopatrzona była w instalację centralnego ogrzewania, wodną i kanalizacyjną. Posiadała system klimatyzacji grawitacyjnej, oświetlenie elektryczne oraz windę. Pałac posiadał własne ujecie wody (pompę głębinową) oraz elektryczną pompę ciśnieniową pozwalającą doprowadzić wodę do łazienek znajdujących się na piętrze. Tuż przed wybuchem I wojny światowej Tomasz hr. Zamoyski zakończył budowę zespołu folwarcznego w Jabłoniu, składającego się z siedmiu murowanych czworaków, jednego dwojaka, domu administratora i budynków gospodarczych. Czworaki nadal służą jako domy mieszkalne.
PAŁAC ŁUBIEŃSKICH W KOLANIE
Pałac Łubieńskich w Kolanie jest rezydencją dworską, wzniesioną w połowie XIX wieku. Otoczony jest parkiem.
POMNIKI PRZYRODY
W gminie są 4 pomniki przyrody:
W Jabłoniu przy bramie wjazdowej do pałacu rosną :
- dwie lipy drobnolistne o obwodach 267-328 cm i wysokości 28 - 30 m
W zabytkowym parku w Kolanie rosną 2 pomniki przyrody:
- modrzew europejski o obwodzie 310 cm i wysokości 20 m
- lipa drobnolistna o obwodzie 280 cm i wysokości 20 m
KAPLICZKI, FIGURY, KRZYŻE
Licznie na terenie gminy występują kapliczki, figury i krzyże przydrożne datowane na XIX i I poł. XX wieku.
KAPLICZKA MATKI KRÓLOWEJ POKOJU I POJEDNIANIA
Historia kapliczki Matki Bożej Królowej Pokoju i Pojednania
Jabłoń w II połowie XIX wieku znajdował się w zaborze rosyjskim. Rząd carski, dając chłopom ziemię na własność w 1864 r. uwalniając ich od wieczystej dzierżawy i od licznych odrobków pańszczyźnianych, spodziewał się, że przejdą oni chętnie na wiarę prawosławną. Na Podlasiu była jednak silna wiara katolicka i duch patriotyczny w narodzie, (którego nie było na mapie Europy) szczególnie po zrywie powstania styczniowego w 1863 r. W zamian za otrzymane przywileje i dobra materialne, Rosja zażądała zmiany wiary greko-unitów na prawosławie. Wówczas rząd carski spotkał się z kamiennym oporem chłopów. Władze carskie nie były przyzwyczajone do oporu. Osłupiały na pierwsze reakcje protestu chłopów. Wówczas w każdej rodzinie na Podlasiu rozegrały się dramaty. Niezłomni unici byli bici pięściami, rózgami, nahajkami − często aż do nieprzytomności, a nawet śmierci. Kopano ich w brzuch, włóczono za włosy po ziemi. Katowano ciężarne kobiety, łamano ręce i palce matkom, które nie chciały oddać dzieci do chrztu w cerkwi. Sypano w oczy piekącą tabaką, rzucano potłuczone szkło pod drzwi domów, mrożono na śniegu i silnym mrozie, zmuszano do odśnieżania dróg gołymi rękoma, zaprzęgano unitów do sań. Poszukiwano kryjących się po lasach, wywożono z kraju na Sybir lub do guberni orenburskiej, nakładano kontrybucje na ochrzczonych w ukryciu i za nieochrzczonych, za grzebanie zmarłych, śluby brane w ukryciu w lasach lub Galicji. Za nawiedzenie kościoła łacińskiego wzywano do sądów, odbywały się długie i przykre przesłuchania, przeprowadzano rewizje. Siłą wydzierano matkom niemowlęta, aby ochrzcić je w cerkwi prawosławnej, wygrzebywano zmarłych i organizowano nabożeństwa pogrzebowe w cerkwi. Roty kozackie stacjonowały po wsiach i odzierały gospodarzy z płodów ziemi i dobytku. Znęcały się nad domowymi zwierzętami, zadając im okrutne cierpienia, a przez to zadręczając psychicznie ich gospodarzy. Kozacy plądrowali kuchnie, spiżarki, gwałcili kobiety. Opuszczali wieś, gdy ją doszczętnie zniszczyli, gdy pozostały w domach gołe ściany, nie było ani jednego zwierzęcia, ani jednego ziemniaka, ani jednego ziarnka zboża, kromki chleba. Panował głód i choroby oraz słychać było płacz sierot, bo im wymordowali rodziców.
Koniec roku 1874 i początek 1875 z zupełną ruiną materialną, przyniósł unitom męczeńskie katusze z pierwszych wieków chrześcijaństwa, w których zmarło wiele dzieci, kobiet, a niemal wszyscy potracili zdrowie. Przez 3 miesiące batożono lud za stałość w wierze. Męczonych okładano śniegiem, pozostawiano ich na mrozie, aby skonali lub namyślili się i przyjęli schizmę. Jeżeli ofiara jęczała pod razami, był to znak dobry dla oprawców. Mieli nadzieję, że jeżeli sam katowany prawosławia nie przyjmie, to jękiem swym przełamie opór tych, którzy patrzyli na katusze i słuchali jęków. Jeżeli zaś pod nahajkami kozackimi ofiara nie wydawała żadnego jęku ani skargi, ani słowa prośby żadnej, lub po skończeniu bestialskiego mordowania, naśladując świętych męczenników za wiarę, katowany ucałował knut kozacki lub słowem «Bóg zapłać» podziękował z duszy, że za długi grzechów swoich może przelać krew i za świętą wiarę pocierpieć, wtedy wściekłość oprawców nie miała granic. Ofiarę zbroczoną krwią rozciągano na śniegu. Po raz kolejny bito ją z całym wysiłkiem barbarzyńskiej mocy, dla złamania jak mówili «polskiej przeklętej czartowej duszy». Śnieg już wtedy rumienił się krwią, ciało pobite odpadało od kości męczenników, a on omdlewał przy nogach oprawców. Wtedy brano go za nogi i głowę, podnoszono w górę i tak bujano nieszczęśliwym w powietrzu, aby oprzytomniał, następnie obsypywano go śniegiem. Gdy wreszcie oddychać począł i jęknął z boleści, pytano go natychmiast «przyjmujesz prawosławie»? Potrzeba być ostatnim łajdakiem, aby nie mieć pojęcia siły ducha ludzkiego i stojącego już przy grobie człowieka, który tyle wycierpiał za swoje przekonanie i wiarę, który męczeństwem i krwią przygotował i prowadził wiernie swego ducha do wieczności i prawie sięgał już po palmę męczeństwa, pytać go, czy się wyrzekasz swojej wiary. Odpowiedzi zwykle nie było, a jeśli wyrzekł nieszczęsny jakieś słowo, to najczęściej prosił, aby go dobito. Więc bili go jeszcze oprawcy na rozkaz naczelnika albo za nogi wlekli pod płot i rzucili w śnieg, aby Polak z wiarą swoją «zdechł». W bohaterskim znoszeniu tych katuszy kobiety i dzieci nie ustępowały pierwszeństwa mężczyznom. Dzieci zabite, a często z przestrachu samego wpadały w chorobę i stawały się ofiarą śmierci.
W Jabłoniu 29 października 1874 r. stacjonuje wojsko 31 Rota Pułku Piechoty i Rota 9 Pułku Piechoty Grenadierów. Chłopów spędzono ze wsi i okolicznych miejscowości, aby przeszli na prawosławie. Wówczas wszyscy odmówili. „Mężów, kobiety i dzieci «opornych» kolejno kładą na śniegu i biją do krwi, do połamania kości”. Wojsko kozackie rozlokowano na utrzymaniu gospodarzy, a ci opróżniają gospodarstwa ze zwierząt. „Nędza zagląda im w oczy, a oni udają obojętnych”. Jadwiga Łubieńska pod datą 21 września 1875 r.: zapisała „Stefan Lewczuk z Gęsi otrzymał 300 rózg za odmowę pójścia do cerkwi”. Męczeńska postawa unitów w obronie swych świątyń i wiary świadczy o ich niesamowitym harcie ducha.
W Drelowie (17.01.1874 r.) i Pratulinie (24.01.1874 r.), wojsko zastrzeliło w jednym, jak i w drugim miejscu przed świątynią 13 unitów, a 180 raniło. Na Podlasiu w wielu miejscowościach w podobny sposób nastąpiła męczeńska śmierć unitów za wiarę. Męczeństwo to obrazuje okrucieństwo carskich władz wobec unitów, pragnących pozostać w jedności z papieżem. Wielu opornych aresztowano i wywieziono w głąb Rosji. Prześladowanym unitom z pomocą przychodzili kapłani łacińscy, mimo że i oni byli za to represjonowani. Wiara w Boga dawała ludziom siłę, utrwalała w nich przekonanie, że chlubnie spełniają swoją powinność. Ufali mocno, że Bóg widzi wszystko i nie opuści ich. Nie bali się tych, co zabijają ciało, ale wystrzegali się tego, co mogło zagrozić ich świętości i zbawieniu duszy. Najwięcej ucierpiały wsie kościelne. Te miejscowości, które mniej ucierpiały, pomagały im materialnie. Przesiedlano duszpasterzy do innych stron Królestwa, do Galicji, w głąb Rosji, aby łatwiej rozproszyć wiernych. Pomylili się. Katolicy, mając trudności w dotarciu do kościołów łacińskich, obstawionych strażnikami i szpiegami, szli do Galicji. W ten sposób spotykali dawnych swoich duszpasterzy. Przywozili książki religijne, których zostali pozbawieni podczas wcześniejszych rewizji, a które służyły im do modlitwy i ukrytych nabożeństw. Bóg w pewnych sytuacjach nie odmawia swoich nadzwyczajnych darów, tak i wówczas działy się zjawiska nadprzyrodzone, objawienia. W czasie krwawych prześladowań unitów doszło do objawień Matki Bożej m.in. w Jabłoniu. O tych faktach dowiadujemy się m.in. z dokumentów pozyskanych z Centralnego Archiwum Historycznego w Sankt Petersburgu, Archiwum Państwowego w Lublinie, Archiwum Archidiecezjalnego w Lublinie. Materiały źródłowe stanowią m.in. akta z Kancelarii Warszawskiego Generała Gubernatora hr. Pawła Kotzebuego, akta Ministra Spraw Wewnętrznych Aleksandra Timaszewa, akta biskupa lubelskiego Walentego Baranowskiego. Minister Aleksander Timaszew w ściśle tajnej depeszy do Mikołaja Władymirowicza, dnia 30 maja 1875 r. nr 1805, tak pisał:
[...] Zostałem poinformowany z wiarygodnych źródeł, [...], że [Schenka] - zarządzający majątkiem hrabiego [Kazimierza] Łubieńskiego rodem z Poznania widział nieopodal wsi Jabłoń cudowne objawienie z niebios Matki Bożej ze złamaną chorągwią i trzema przed nią gorejącymi sercami. Wskutek tego doszło w owej miejscowości do zgromadzenia kilku tysięcy osób.
Warszawski Generał-Gubernator hr. Paweł Kotzebue, wykonujący najwyższą władzę w imieniu Cara Rosji na terenach Królestwa Polskiego, pisał do Biskupa Lubelskiego Walentego Baranowskiego:
Dotarło do mojej wiadomości, że między chłopami Radzyńskiego i sąsiadujących z nich powiatów są rozpuszczone wieści, że w następstwie przekazania Leśniańskiego Rzymskokatolickiego kościoła we władanie prawosławne, znajdująca się w tej świątyni cudotwórcza ikona Matki Bożej nie chcąc tam zostać, pojawiła się, jakoby, we wsi Jabłoń, gdzie, wskutek czego zaczął gromadzić się lud w znacznej liczbie w celu modlitwy.
„Gazeta Narodowa”, w dziale „Korespondencje”, wydawana we Lwowie, z dnia 24 czerwca 1875 r. nr 152/7 VII 1875, s. 1-2., napisała:
[...] Tymczasem w powiecie radzyńskim we wsi Jabłoń objawiła się też sama Najświętsza Panna wiernemu ludowi; prócz tego ujrzano na ziemi światłość tworzącą znak męki Zbawiciela i inne podobne nadprzyrodzone zjawiska. Tłumy pobożnych gromadzą się z sąsiednich wiosek, z okolicznych powiatów, a nawet zza Buga. Pielgrzymka ta do cudownego miejsca nie została dotąd przez władzę moskiewską wzbronioną – sprowadzono jednak oddział piechoty i sotnię [stu] kozaków dla utrzymania porządku, wyczekując rozkazów od wyższej władzy, na przedstawiony o [tym] wydarzeniu raport naczelnika powiatu [radzyńskiego].
„Wiadomości Kościelne” organ urzędowy, wydawane we Lwowie z dnia 17.02.1877 r. nr 4, s. 28, pod redakcją ks. Ottona Hołyńskiego, piszą:
[...] Zaczęły się także zjawiska szczególne. Na gruntach wsi Jabłonia lud dostrzegał w pewnym miejscu [obecnie, ul. Jaśminowa] jasność, wychodzącą z ziemi [znak krzyża], jako też widzianą była osoba płci żeńskiej w bieli, z dzieciątkiem na ręku. W to miejsce tysiące ludu gromadziło się z różnych okolic; modlono się, łzy wylewano. Przez niektórych tylko przybyłych lub miejscowych ludzi były widziane te zjawiska. Wkrótce zesłano tam liczne wojsko, rozganiano lud i troskliwie strzeżono, aby ten nie gromadził się w to miejsce. Niektórzy z żołnierzy widzieli to, co lud i unikali wszelkiego współudziału w biciu lub wyrządzaniu jakiej krzywdy przybyłym.
Od kwietnia 1875 r. do marca 1876 r. przybywali do Jabłonia bogaci i biedni, tłumy rosły. Kozacy siłą rozpędzali tłumy ludzi. Kolbami i bagnetami bili pielgrzymów. Władze carskie za wszelką cenę starały się uniknąć rozgłosu wydarzeń. Miejsce objawień maryjnych z rozkazu cara Aleksandra II Nikołajewicza miało być zaorane i zapomniane. Jednak pamięć o miejscu uświęconym modlitwą przodków − unitów oraz kultu maryjnego była przekazywana z pokolenia na pokolenie. A po 144 latach w 2019 r. została wzniesiona kapliczka ku czci Matki Bożej Królowej Pokoju i Pojednania (Jabłoń, ul. Jaśminowa).
Źródło: dz. cyt.: K. Nasiłowski, Jabłoń i Maryja z historią w tle, Jabłoń 2021, s. 6-8.